(Przemówienie Wójta Gminy Kadzidło Dariusza Łukaszewskiego)
Szanowny Księże Dziekanie, Drodzy Mieszkańcy Naszej Gminy, Żołnierze Armii Krajowej, Poczty
Sztandarowe, kochani uczniowie obecni na tej uroczystej Mszy Świętej.
Kiedy Józef Piłsudski wyruszał po niepodległość, niewielu wierzyło, że Jego starania, Jego trud i
poświęcenie mogą zakończyć się sukcesem. Dlatego też mówienie o niepodległości jest często wspominaniem bohaterów,
tych, którzy potrafili rzucić wszystko na stos, wszystko to znaczy swoje własne talenty, życie spokojne, życie
rodzinne, życie bezpieczne. Być może to bolesne, bolesne ale konieczne, poświęcenie, decyduje o tym, że
niepodległość i wolność pozostają wartościami najwyższymi, zaś Ci, którzy zabiegali o nasz niepodległy byt tworzą
panteon narodowy, panteon naszych narodowych, najświętszych wartości. Niepodległość sprzed dziewięćdziesięciu laty
nie przyszła sama. Wprost przeciwnie. Trzeba było ją wywalczyć na wielu frontach, trzeba było wyrwać ją niejednemu
wrogowi, trzeba było dojrzeć w niej światło życia, światło tym mocniejsze, że zrywaliśmy zaborowe kajdany.
Niepodległość nigdy nie przychodzi sama i nie jest czymś z założenia trwałym. Wystarczy zapomnieć o niej, nie
pielęgnować jej, nie zabiegać o nią, a przepadnie, przyjdą barbarzyńcy i zajmą ziemię, zajmą kraj, którym nikt
nie zechciał się opiekować, którego nikt szczerze nie pokochał. Czyż rolnik nie musi codziennie trudzić się, by
jego gospodarstwo mogło się rozwijać, by rośliny wzrastały, by plon mógł dawać radość i przynosić stabilizację
materialną? Czyż nauczyciel nie musi z pełnym oddaniem, z sumieniem czystym, wyostrzoną wrażliwością pochylać się
nad uczniami, każdego dnia, podczas każdej lekcji, zawsze, po to, by wiedza i dobroć, stawały się fundamentem
przyszłego, dorosłego życia. Z niepodległością bywa jeszcze trudniej. Nasza troska, nasza roztropność, nasza
miłość do ziemi, kraju, państwa, narodu, społeczeństwa, gminy wystawiana jest na wiele dramatycznych prób. Można
miłować pokój i można zostać pokonanym, chociaż nie zniewolonym. Niechaj nie uwiedzie nas tamta, listopadowa
niepodległość. Trwała zaledwie dwadzieścia lat. Los narodu polskiego dopełnił się w Katyniu, w sowieckich łagrach,
hitlerowskich obozach śmierci, ubeckich katowniach, celach śmierci, obozach internowania. Ojczyzna to pojemna
przestrzeń. W kraju nad Wisłą żyją bohaterowie i zdrajcy, mordercy i kaci, ludzie szlachetni i podli. Nie wypada,
ale jakoś trzeba to znieść, bo Ojczyzna to nie tylko ziemia, ale także, a może przede wszystkim , duch, wspólna
troska, troska roztropna, troska cierpliwa, troska wnikliwa. Dziewięćdziesiąt lat temu niepodległość wyrosła z
krwi męczenników i troski mężów stanu: Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Wincentego Witosa, Wojciech
Korfantego, Ignacego Daszyńskiego. Nasza ostatnia niepodległość również wyrosła z krwi męczenników, krwi
robotników Poznania, Radomia, Wybrzeża, z krwi Ryszarda Siwca, Grzesia Przemyka, górników z kopalni "Wujek",
z krwi księdza Jerzego Popiełuszki, z krwi i rozpaczy, ale również nadziei, ludzi Solidarności. Nasza niepodległość
wyrosła także, o czym nigdy nie należy zapomnieć, z krwi Ojca Świętego, który również miał być ofiarą zbrodniczej
ideologii. Kochani, jeśli wszyscy zdamy sobie sprawę, że nasza dzisiejszość, nasz dzień wczorajszy i jutrzejszy,
wyrastają z krwi, wyrastają z krwi konkretnych ludzi, którzy postanowili oddać swe życie, oddać wszystko, byleby
tylko Polska, nasza Ojczyzna, stała się wolna, niepodległa, stała się częścią równoprawnych państw Europy, jeśli
to światło absolutnego oddania dotrze do nas, ogarnie nas swoją mocą, wówczas, łatwiej nam będzie zrozumieć, jak
mamy, jak powinniśmy, jak musimy tę niepodległość pielęgnować. Znak pierwszy - pomordowanym i poniżonym winniśmy
pamięć i hołd. Znak drugi - skoro wyrastamy z krwi męczenników - Ojczyźnie naszej, Polsce, Kurpiom należny jest
każdy nasz wysiłek, każde nasze przedsięwzięcie, każda nasza czysta intencja. Znak trzeci - skoro wyrastamy z
krwi tak wielu, to znaczy, że należymy do wielu, że wielu patrzy na nas, że wielu prosi o naszą uczciwość,
przyzwoitość, naszą życzliwość, trzeźwość, dobroć, dojrzałość, wiarę, ufność, miłość. Niepodległość nie jest
wcale przywilejem. Niepodległość to sprzeciw wobec kłamstwa, manipulacji, zacietrzewienia, arogancji, chamstwa,
duchowego zdziczenia, intrygi, dwulicowość. Uwierzmy, mam odwagę o to prosić, że niepodległość ma szeroki gest,
że niepodległość zaprasza nas nieustannie do mądrego wysiłku, że niepodległość czeka na nas, że niepodległość
pozwala, by każdy z nas, każdy, mógł ją wzbogacić, uszlachetnić, poszerzyć. Gdy mieszkańcy maleńkich Tatar budują
sami swoją wiejską kapliczkę to właśnie ubogacają naszą niepodległość. Gdy alkoholik podejmuje pracę i trwa przy
niej choćby miesiąc, dwa miesiące, to jest to wielkie zwycięstwo, to jest wzbogacanie niepodległości. I tak właśnie
musimy pojmować nasz wspólny los, nasze wspólne, dramatyczne zmagania z przeciwnościami. "Cokolwiek uczyniliście
najmniejszemu z nich, mi uczyniliście". Gdy gimnazjaliści odnawiają stare cmentarze albo gdy śpiewa chór ze
szkoły podstawowej, to wówczas nasza niepodległość, nabiera mocy szczególnej. Gdy Kadzidlanin zostaje wicemistrzem
Polski w skoku w dal, gdy powstają nowe drogi, gdy odwiedzają nas znamienici Goście, gdy pięknieje ta świątynia,
gdy kurpiowscy artyści są nagradzani i doceniani, gdy kobiety i mężczyźni tak pięknie, z takim oddaniem sprzątają
nasze gminne ulice, to wówczas, niepodległość nie jest już tylko filozofowaniem ale staje się wartością dotykalną,
staje się czymś bardzo bliskim. Staje się świadectwem codziennych starań, staje się świadectwem starań uczciwych,
starań, których źródłem naturalnym pozostaje Ewangelia i Chrystusowe przykazanie miłości. Niepodległość ma szeroki
gest. Potrafi docenić każdą naszą gotowość, nawet najmniejszą, nawet pozornie niedostrzegalną. Niepodległość
chłonie dobroć i niszczeje od złych poczynań, niszczeje, gdy ludzie krzywdzą ludzi, gdy ludzie kłamią, gdy ludzie
spiskują przeciwko ludziom, gdy ludzie przestają sobie ufać, gdy ludzie planują jak poniżyć, jak pozbawić innych
ludzi czci i dobrego imienia.
Szanowny Księże Dziekanie, Kochani moi, warto dojrzeć w niepodległości rzeczy wielkie i rzeczy
drobne, sprawy poważne i pozornie mało istotne, warto dojrzeć w niepodległości męstwo wodzów i obecność tysięcy
anonimowych patriotów. Kazimierz Sulewski od ponad sześćdziesięciu lat spoczywa na kadzidlańskim cmentarzu.
Podczas wojny był sekretarzem gminy. Jego dramat rozegrał się na kilka miesięcy przed nadejściem sowieckich hord,
gdy Niemcy rozpoczęli budowę umocnień. Potrzebowali darmowych robotników. Masowo zwozili Polaków. Kadzidlanie trafili
pod Łomżę. By zmniejszyć ryzyko ucieczki odebrano im dowody osobiste. Sulewski, jako sekretarz, musiał je
zabezpieczyć i przechować. Przy pierwszej sposobności zwrócił je ludziom, którzy umknęli. Sulewskiego zamordowali
Niemcy. Ciało pokłute bagnetami długo pozostawało bez pochówku. Do Kadzidła trafiło blisko rok później. Minęło
wiele lat od tamtych wydarzeń. Może tylko najstarsi pamiętają tę historię. Warto ją podtrzymać. Tamten dramatyczny
wybór, zakończony męczeńską śmiercią, przynależy do wielkiej księgi narodowego męczeństwa i heroicznych kart
kurpiowskiej historii. Ten cichy bohater ma swą kwaterę naprzeciwko grobu Nieznanego Żołnierza. Pamiętajmy o
Kazimierzu Sulewskim, bo pamiętanie to także wzbogacanie niepodległości. Niechaj ten człowiek, który dla Kurpiów
oddał życie, pozostanie wzorem, wzorem dla urzędników, ale także dla nas wszystkich, byśmy mogli odważnie odczytać
najgłębszy sens człowieczeństwa, najgłębszy sens wolności i niepodległości.
Dziękując Opatrzności za odzyskiwaną i odzyskaną Niepodległość, niechaj będzie mi dane wypowiedzieć,
w tej właśnie świątyni, pośród was wszystkich, pośród żywych i wobec zmarłych synów tej kurpiowskiej ziemi, niechaj
dane mi będzie wypowiedzieć, zdania szczególne, zdania szlachetne, zdania na zawsze: Niech żyją Kurpie i
Kurpiowszczyzna. Niech żyje Polska, Wolna i Niepodległa. Tak nam wszystkim dopomóż Bóg. Dziękuję bardzo.
>> Zdjęcia
|