Kolejny niezwykle udany wyjazd Zespołu Folklorystycznego "Kurpianka-Cepelia".
Tym razem gościliśmy w miejscowościach: Graćanice, Źivinice i Sarajewo - miastach w Bośni i Hercegowinie.
Pojechaliśmy do zaprzyjaźnionego zespołu KUD Źivinice, który brał udział w Weselu Kurpiowskim rok temu. Zespół obchodził
30-lecie działalności i z tej okazji zaprosił nas do siebie. Nad wyjazdem "czuwał" nasz przewodnik i tłumacz
Chorwat Avdyl Murtezi. Pierwszy koncert odbył się w miejscowości Graćanice, przepięknie położonej w dolinie górskiej. Do
miejscowego domu kultury na wieczorny koncert przyszły tłumy ludzi, zabrakło miejsc siedzących. Owacje na stojąco, bisy.
Było to dla nas bardzo miłe zaskoczenie. Obok "Kurpianki" wystąpiły zespoły KUD Konjuh, KUD Adem Alice Tamburaski
orkestar. Kierownik tamtejszego zespołu opowiadał nam później, na wieczorku integracyjnym, że ludzie tu kochają folklor, są
rozśpiewani i życzliwi mimo, że cały czas piętno dawnej wojny ciąży nad nimi. Kolejnym przeżyciem dla naszej młodzieży były
noclegi w domach zespolaków, niejeden trafił na muzułmanów, poznał ich niektóre zasady, mentalność, jedzenie. Po długiej nocy
przejechaliśmy do Źivinice, gdzie również młodzież poszła na kwatery prywatne. Był czas na zakupy, zwiedzanie, spacery. I znów
ta sama atmosfera. Piękne miasteczko, ciche, mało ludzi na ulicach, wiele domów ze śladami po kulach, a wieczorem tłum ludzi
na koncercie. Był to bardzo piękny jubileuszowy koncert. Wymieniając się upominkami zauważyliśmy, że największe wrażenie zrobiła
na nich wycinanka: gwiazda, a w środku wycięta ich para bośniacka w ich regionalnych strojach. Wycinankę zrobiła Wiesława Bogdańska.
Na wieczorze integracyjnym "Kurpianka" świetnie bawiła się z tamtejszą młodzieżą przy muzyce bałkańskiej. Podczas dyskoteki,
o dziwo, młodzi ludzie bawią się tam głównie przy swojej muzyce ludowej, albo przy popularnych przebojach krajowych. Nie ma tam jazgotu
współczesnych rytmów.
Niedziela upłynęła pod znakiem wycieczki do Sarajewa. Już sama droga do tego miasta zapiera dech w piersiach; jedzie
się tam cały czas pod górę, krętą, dość wąską drogą, po obu stronach jest albo gęsty las, albo skały lub przepaść. Widoki są przepiękne.
Czasami mija się kilka domów, niestety większość "poranionych" i to co najbardziej zaskoczyło: tablice z napisem teren zaminowany.
Wjeżdżając do Sarajewa widzimy całą panoramę miasta, które też położone jest w dolinie. Ludzie są niezwykle uprzejmi, miasto
udaje, że funkcjonuje normalnie. Choć wiadomo, że nie jest to już to samo wielokulturowe Sarajewo, w którym w 1984 r. zgodnie żyli muzułmanie
z Serbami i Chorwatami.
Najbardziej przejmujący dla nas był widok stadionu w Sarajewie. W 1984 roku odbyły się na nim Igrzyska Olimpijskie. Osiem lat
później zaczęto tam grzebać ofiary wojny na Bałkanach. Podczas trwającego ponad trzy lata oblężenia Sarajewa, zmarłych chowano na prowizorycznych
cmentarzach, a jeden z nich stworzono właśnie na stadionie. Na początek udaliśmy się na starówkę Bascarsija. Zabudowa jest tu typowo turecka
- meczety, kryty bazar i stylowe, bliskowschodnie sklepiki. Wizytówką Sarajewa jest niewątpliwie stojąca na centralnym placu zabytkowa studnia
(Sedrvan), wzniesiona pod koniec XIX wieku.
Położony w obrębie starówki meczet Gazi Husrev-Bega, którego historia sięga XVI wieku, uznawany jest za najważniejszy meczet
w całej Bośni i Hercegowinie. Stanowi też znakomity przykład osmańskiej architektury.
Oczywiście zwiedzanie wnętrza meczetu jest w porze modłów zabronione. Można to jednak zrobić w ściśle do tego wyznaczonych
godzinach. Po uiszczeniu symbolicznej opłaty w kasie, do meczetu wchodzi się bocznym wejściem. Kobiety mają obowiązek noszenia chusty na głowie
- można ją wypożyczyć w kasie.
Po przeciwległej stronie starówki, nad brzegami rzeki Miljacki stoi zrujnowany gmach sarajewskiego ratusza. Przed wojną bośniacką
mieściła się tutaj Biblioteka Narodowa, budynek jednak bardzo ucierpiał w wyniku działań wojennych. Mury o zabitych deskami otworach okiennych
wciąż jednak zdradzają ślady dawnej świetności. Jest to jeden z wielu milczących pomników tragedii wojny bośniackiej.
Znalezienie mostu G. Principa, na którym dokonano słynnego zamachu na austro-węgierskiego księcia Ferdynanda, nastręcza nieco
trudności. Most ten nie wyróżnia się bowiem znacząco spośród innych mostów Sarajewa. Jest to raczej niewielka kładka dla pieszych - wyłączona
z ruchu kołowego.
Wiele ciekawych rzeczy można zobaczyć w Sarajewie i innych miastach Bośni, ale czas było wracać. Żegnani przez dyrektora Zespołu
KUD Źivinice Envera Sehovića, zespolaków i ich rodziny wyruszyliśmy do Polski. Wieczorem zajechaliśmy jeszcze na dłuższą chwilę do Budapesztu
by podziwiać jego świąteczny nastrój, nacieszyć oczy widokiem ze Wzgórza Gellerta, mostów i zamku budańskiego.
Jak mówią podróże kształcą i choć to może banalnie brzmi my zrozumieliśmy przede wszystkim jak bardzo jesteśmy wolni od
koszmaru wojny i zdobyliśmy nieco więcej tolerancji dla ludzi innych poglądów, zachowań, wyznań.
(Tekst: Urszula Łaszczych)
>> Występ Zespołu Folklorystycznego "Kurpianka-Cepelia" w bośniackiej telewizji
>> Zdjęcia
|