Wydawać się może, że czas głębszej refleksji minął, że przerażają nas jedynie
choroby, wojny i wulkany. Tymczasem artyści nie ustają w stawianiu pytań, szukaniu odpowiedzi,
próbach zrozumienia naszej natury. W rozpędzonym świecie nie jest to łatwe zadanie. Nie istnieje
moda na filozoficzne dociekania, metafizyczną aktywność, potrzebę cierpliwego budowania
wewnętrznych, płochliwych tak bardzo, przestrzeni. A jednak artystom nie brakuje pasji. Zachowali
odwagę mówienia o świecie, wedle odwiecznych kodów, nie siląc się na eksperymenty.
Oto nowa rzeźba Kazimierza Nurczyka. Grzechy, twarze zatrzymane, zagubione, nasze
twarze, o których dawno zapomnieliśmy, którymi obarczamy bliźnich, nigdy siebie, przekonani, że grzech
nas nie dotyczy, może nawet nie istnieje, bo po cóż, cokolwiek, miałoby komplikować nam życie łatwe
i nowoczesne. Przypatrzmy się tym twarzom. Pomyślmy, kim są ci uporczywi goście, dlaczego podążają
w jednej łodzi, opięci drutem kolczastym, jeszcze jednym naszym grzechem, przekleństwem minionej
epoki, totalitarnych szaleństw. Stańmy przed tą niepokojącą rzeźbą, lustrem naszych i każdych innych
czasów. Powtórzmy: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew,
lenistwo. Dziękujemy, Panie Kazimierzu, za to bolesne przypomnienie.
>> Zdjęcia
|